Recenzja filmu

Piranie (2019)
Claudio Giovannesi
Francesco Di Napoli
Viviana Aprea

Straceni chłopcy

Film Giovannesiego, wzorem książki, folderem turystycznym nie jest i zapewne jeszcze umocni stereotyp "bandyckiego Neapolu". Jednak tylko w celu walki z funkcjonującym tam od dwustu lat mafijnym
Zawsze razem, wszyscy tak samo ostrzyżeni (bo strzygą się sami), palą jointy i bujają się skuterami po Neapolu. Młode wilczki z dzielnicy Sanità mają po 15 lat i duże ambicje – trząść kiedyś całym miastem. Najlepiej z nich kombinuje Nicola (Francesco di Napoli), który szybko wyrasta na przewódcę bandy. Napatrzył się, jak matka płaci mafiozom cotygodniowy haracz, więc wie, jak działają. Wie również, że aby się z nimi rozprawić, najpierw musi zostać jednym z nich. Żaden jednak z niego Robin Hood: chce pomóc matce, ale chce też nowe najki, chce imprezować po klubach, chce imponować na dzielni – szczególnie poznanej właśnie Letizii. By to osiągnąć, grupę przyjaciół z podwórka przekształca w młodociany gang, zwany tutaj paranza, szuka powiązania ze starszymi bosami kamory, którzy mogliby zaopatrzyć ich w broń. Kumple, kasa i spluwa – to fajnie wygląda na selfie.

Kiedy chłopcy pną się po drabinie przestępczej kariery, dziewczynki startują w konkursach piękności, jak Letizia, którą ojciec widzi jako Miss Wezuwiusza. W przyszłości zostają najczęściej samotnymi matkami, bo ich mężczyźni albo już nie żyją, albo siedzą w więzieniu, albo ukrywają się w ramach programu ochrony światków. Oczywiście świat przestępczy to nie jedyne prezentowane w filmie oblicze tętniącego właściwą tylko sobie kulturą Neapolu. Jest i pizza, i opera, są serenady, wystawne wnętrza, a za ich oknami plaże i wzgórza – pod jakimkolwiek kątem sfotografować by miasto, wygląda ono uroczo i żywiołowo. Zasługa w tym oczywiście samego Neapolu, ale też odpowiedzialnego za zdjęcia Daniele'a Ciprì, jednego z najbardziej wziętych włoskich operatorów ostatnich lat. Aurę obcowania z autentycznym charakterem miasta zapewniła też świetnie poprowadzona obsada – reżyser Claudio Giovannesi znany jest zresztą we Włoszech z umiejętnego portretowania młodych ludzi. Mówiących w napoletano małoletnim naturszczykom, którym podobne historie znane są z sąsiedztwa, partnerują bardziej doświadczeni lokalni aktorzy: Aniello Arena ("Reality") czy Renato Carpentieri ("Czułość"). Dzięki nim łatwo jest uwierzyć w – podkreślaną przez twórców – prawdziwość prezentowanego świata.

Przy całej wiarygodności filmu, nie ma się jednak wrażenia obcowania z dziełem jakoś przełomowym – w głowie stają znane obrazy z innych dzieł o dorastaniu w półświatku czy tych, które zbudowały czarną legendę Neapolu. Przede wszystkim filmowej czy serialowej "Gomorry"Giovannesi pracował zresztą przy drugim sezonie popularnej serii, opartej na prozie Roberta Saviano – pisarza-eksperta od kamory, którego ta skazała na wyrok śmierci. Przy "La paranza dei bambini", będącej ekranizacją jego trzeciej powieści "Chłopcy z Paranzy", autor był współautorem scenariusza, przyjechał też na światową premierę filmu na Berlinale, by powiedzieć kilka gorzkich słów o sytuacji we Włoszech.

Film Giovannesiego, wzorem książki, folderem turystycznym nie jest i zapewne jeszcze umocni stereotyp "bandyckiego Neapolu". Jednak tylko w celu walki z funkcjonującym tam od dwustu lat mafijnym systemem, obracającym gigantycznymi pieniędzmi z wyłudzeń, handlu narkotykami czy stręczycielstwa. Kamora robi to w dużej mierze rękami nieletnich, którym szybki awans materialny i społeczny – imponujący w filmie nawet ich rodzicom – często skraca życie. Ale Jeżeli "La paranza dei bambini" ogląda się z wypiekami na twarzy, to dzięki unikaniu interwencyjnego zadęcia, potępiania czy roztkliwiania się nad losem "wykluczonych". Dość drastyczny przecież film zyskuje w ten sposób pewną lekkość i urodę, wyjętą jakby z popularnych we Włoszech teledysków neapolitańskiego muzyka Liberato (Saviano jest jego wielkim fanem). Pomaga ona spojrzeć na miasto oczami jego młodych mieszkańców, odczuwać bardziej niż strach, ekscytację z wkraczania w dorosły świat. I kibicować straconym chłopcom – nie w walce gangów, ale by udało im się jakoś przetrwać.
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, dziennikarz, krytyk filmowy. Publikuje m.in. w "Filmie", "Ekranach", "Kwartalniku Filmowym". Redaktor programu "Flaneur kulturalny" dla Dwutygodnik.com, współautor tomów "Cóż wiesz o... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones